Translate

środa, 17 września 2014

PreEmptive Strike 0.1 “Pierce Their Husk”




Lęk niejedno ma oblicze i na przeróżne sposoby uchyla kotary racjonalności by wejrzeć w zwierciadła naszych umysłów. Niekoniecznie więc w oczy zagląda, bo tym razem, narządem słuchu po prostu się wdziera w umysł potencjalnego odbiorcy czy to vinyla, czy to digipacka, czy po prostu niematerialnego digitala. Cokolwiek spowoduje wysięk tych dźwięków z kromlechów aparatury odtwarzającej, zainfekuje otoczenie, prawdopodobnie nieuleczalnie.
Nie warto rozdrabniać się na tytuły utworów i drążyć tematu ich wersji pierwotnych i mixów, bo obcujemy po prostu z siedmioma [no, może nie na każdym formacie] odsłonami muzycznej schizofrenii a może po prostu ze skrajnie posuniętym eklektyzmem? Znajduję tu wszystko co wykrzesał człowiek z podporządkowanego mu stworzenia o nazwie: maszyna. Odhumanizowane, przepełnione niepokojem nuty wyrażone beatem wespół z chorobliwymi artykulacjami wokalnymi Kvarfortha z Shining tworzą dość niespokojną mieszankę. Na tle tego wszystkiego błyszczą twarde, metalowe riffy, chłoszczące z rzadka, rozpływające się w niebycie solówki, przechodzące płynnie po prostu w niespokojne pejzaże zarzewia infekcji indukowane elektroniką. Tak, tą wszędobylską elektroniką. Ten album to [nie]typowe elektro z pełną świadomością twórców zbrutalizowane elementami metalu.
Można by rzec, że to kolejny zepsuty owoc drzewa spod znaku metalu industrialnego, choć daleki w smaku od Rammstein [co nie oznacza że nie odnajduję podobieństw, małych, lecz jednak], może bardziej do niemoralnego Diabolos Rising aka Raism. A może to nowa hybryda stworzona przez osoby znane dość dobrze na polu ekstremalnego metalu, zafascynowane elektronicznymi możliwościami instrumentów [? – maszyny raczej] odmiennych niż obsługiwane w pierwotnych formacjach, prowadząca do powstania nowego nurtu.
Mam niemały kłopot by jasno sklasyfikować ten materiał, choć pewnie było by najłatwiej powiedzieć, że to wyrażony elektroniczną formą klimatyczny speed thrash black. I jakkolwiek idiotycznie to brzmi, to jest w tym jakiś ukryty klucz. Tyle, że komu potrzebny jest klucz do bram uniesień, kiedy Eden spopielony w nuklearnej pożodze jaki się już tylko jako radioaktywna pustynia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz